Jest to syn legendarnego Witpen Crack od Louisa van Hove. Po gołębiu 52, Weiβzeh jest najbardziej znanym i zasłużonym synem Witpen Crack’a. Nigdy nie był na sprzedaż. W roku 2009 został mi sprezentowany. Doszło do tego w następujących okolicznościach. Schwidde obejrzał przywiezioną mu do oceny grupę gołębi. Wszystkie wywodziły się z jego gołębnika. Był zachwycony płową samiczką. Podjął decyzję – jeśli połączę ją z jego rozpłodowcem, to zabieram go do Polski, a jeden z odchowanych młodych trafia do Niemiec. Kto by się nie zgodził? Został połączony z płową samiczką o numerze 847 i tak jak prosił Schwidde otrzymał celę w prawym dolnym rogu gołębnika!!?
Z pierwszego lęgu były czyste jajka. Z drugiego lęgu powiodły się 2 młode i zaryzykowałem posyłając je na loty. Na katastrofalnym 1 locie samiczka zawiesiła się, a jej płowy brat przyleciał w konkursie na 180 miejscu. Każdy następny lot służył mu bardziej, gdyż zajmował miejsca: 73, 17, 12, 12. Dzięki takim osiągnięciom został w oddziale najlepszym młodym lotnikiem z kompletem 5 konkursów. Jest 3 najszybszym gołębiem i znalazł się w drużynie, która przyniosła 1 miejsce w Okręgu Zielona Góra i Mistrzostwo Regionu VI Poznań. Na wystawie okręgu Zielona Góra znalazł się w pierwszej 10-tce najszybszych młódków i został bardzo wysoko oceniony za standard. Na tym kończy karierę lotową i trafia do rozpłodu. Dwa sezony u Dr schwidde, a od 2012 roku ponownie w Polsce. |
Następczyni „847”. Ta nazwa zawiera w sobie wszystkie nasze nadzieje i oczekiwania wobec płowej piękności. Zastąpić 847 będzie bardzo ciężko, ale trzeba próbować. Dlaczego 847 była w naszym rozpłodzie taka ważna, opisujemy w parach rozpłodowych z lat poprzednich. Szczególnie zainteresowanych odsyłam do opisu jej połączeń z bratem Mariski o numerze DV-22 (inzucht Raketje) i do pary nr 21 gdzie kilka sezonów była z Weiszehem.
Bardzo łatwo uzyskać następcę „847” na papierze poprzez połączenie jej rodziców. Trudniej uzyskać egzemplarz o podobnym dorobku lotowym i pokroju. Uzyskana samiczka musiała pomyślnie odbyć loty. Powiodło się nie bez ryzyka i strachu. Z ostatniego lotu sezonu młodych, świetnie spisująca się płowa wróciła po 2 dniach. Konkurs z 350 km. okazał się dwudniowy, a lot katastrofalny.
Staram się nie oceniać postępowania osób funkcyjnych naszego Związku w internecie. Tu jednak zrobię wyjątek. Swoje postępowanie w tym przypadku, chcę usprawiedliwiać nigdy nie zaleczonym ADHD. Chcę powiedzieć tak: gdybym miał w życiu „odstrzał” na jednego człowieka, to wykorzystałbym go na „pana Romka”. Ten wybitny działacz zastępując nieobecnego kierownika lotów, mimo wielu ostrzeżeń, próśb i sugesti, dopuścił do startu gołębi z zaporowym deszczem na 80% trasy przelotu.!!! Czas leczy rany, ale pamiętamy kto to zrobił…i lepiej żebyśmy się „panie Romku” nie spotkali na……. grzybach !!! Czemu jestem taki pamiętliwy? W czasie odwiedzin poproście o zaprezentowanie „Następczyni”. Wtedy wszystko zrozumiecie. Po jej obejrzeniu ( piękna i inteligentna panienka) stwierdzicie jaką wyrwę w zespole rozpłodowym stanowiłby jej brak. |